sobota, 25 maja 2013

Rozdział IV

     


     Stało się coś złego. W każdym razie dla mnie była to rzecz bardzo niepokojąca. Po raz pierwszy zaspałem. Obudził mnie gwar pierwszorocznych, którzy trochę się pogubili i pytali jeden drugiego o to i o tamto, a to przecież ja powinienem im pomóc. Zostałem prefektem i zaspałem! Zerwałem się z łóżka jak najszybciej nawet go za sobą nie ścieląc. Usłyszałem pomruk Syriusza niezadowolonego z tego harmidru jednak nie spojrzałem na niego. Szybko przebrałem się w szaty, zaczepiłem odznakę i przeczesałem włosy kilkoma ruchami grzebienia tak więc efektu raczej nie było widać. Zbiegłem do pokoju wspólnego i odetchnąłem z ulgą. Młodzi na szczęście nie wyszli żeby na własną rękę szukać łazienek. Wszystko przez tego Riddle'a! Gdyby nie dziwne spotkanie w nocy byłoby w porządku i nie zszargałbym swojej reputacji, na której mi zależało, a i tak była już nadszarpana zadawaniem się z Huncwotami. Tego akurat bynajmniej nie żałuję, ale taka prawda. Cóż, życie nie jest idealne, a z moją trójeczką rozrabiaków jest zazwyczaj bardzo wesoło. No, oprócz wczorajszego dnia, ale nawet nie chciałem o tym myśleć.
Po ogarnięciu problemów pierwszorocznych pobiegłem by zbudzić przyjaciół, ale, co mnie wręcz zszokowało, cała trójka już była na nogach.
- Nasz idealny prefekt w końcu pospał sobie dłużej - Syriusz uśmiechnął się do mnie szeroko, ale zrozumiałem, że to nie miała być złośliwość. Wręcz przeciwnie. Nie musiał mówić bym wiedział, że to on obudził Jamesa i Pitera. Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Każdemu może się zdarzyć - odpowiedziałem i złapałem za grzebień, ale Syriusz złapał moją rękę nim przedmiot dotknął włosów.
- Nie czesz, tak jest dobrze - powiedział cicho jakby nie chciał by zaspany James walczący z koszulką i Piter szukający krawata go usłyszeli.
- Oh..dobrze, skoro tak uważasz - odłożyłem grzebień z lekkim ociąganiem bo przyznam, że to mnie zaskoczyło. Nie sądziłem, że Łapa zwraca uwagę na mój wygląd. Ostatecznie tylko zabrałem potrzebne podręczniki i poszliśmy na śniadanie. 
     Trochę się obawiałem, że przez wczorajszą kłótnię nasze stosunki będą bardziej oziębłe, ale myliłem się. Najwyraźniej James już się na mnie nie gniewał. Nawet zaryzykowałem myślą, że może zrozumiał iż mam rację. Nawet jeśli to pewnie nadal będzie starał się dokuczyć Severusowi, ale cóż, taki już jest James. Zazdrosny.  Myśli o wczorajszym dniu pochłonęły mnie między kolejnymi kęsami rogalika z czekoladą. Przypomniałem sobie nocne spotkanie i aż mnie delikatnie ciarki przeszły. Na szczęście nikt tego nie zauważył, wszyscy byli pochłonięci rozmowami albo zaspani w kilku przypadkach. Dokończyłem szybko rogala i popiłem sokiem dyniowym. Teraz zdałem sobie sprawę, że ten sok ma nieco mniej słodki smak niż sok, który podał mi Tom wczorajszej nocy. Przez chwilę mnie to zastanowiło. W końcu, może moja ostrożność jest zbyt wielka, ale zgodziłem się na te dziwne spotkania i to bez żadnego 'ale', a wiem, że nie zrobiłbym tego w pełni świadomie. Mówił coś o czarnej magii, a ja nią gardzę. Poza tym co za niebezpieczeństwa mogłyby czekać moich przyjaciół? Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce na świecie, a gdyby coś zaatakowało ich w Zakazanym Lesie mogliby się zamienić w zwierzę i uciec. Prawdopodobnie gdyby się zamienili tamta istota dałaby im spokój. Większość atakuje tylko ludzi.
- Wszystko w porządku, Luniaczku? 
Głos Syriusza wyrwał mnie z zamyśleń. Spojrzałem na niego i wymusiłem delikatny uśmiech. 
- Tak, nic mi nie jest. 
- Pewnie się przejmujesz wczorajszym dniem, tak? Nie ma potrzeby, już o tym rozmawialiśmy, a z resztą widzisz jaki James jest wesoły - to mówiąc spojrzał na Jamesa szczerząc się szeroko, a ten tylko przewrócił oczami - chyba miałeś coś do powiedzenia Remusowi. 
James spojrzał na mnie delikatnie napuszony i zaraz odwrócił wzrok. To mogło znaczyć tylko jedno. 
- Przepraszam za wczoraj - wydukał, a ja uśmiechnąłem się szczerze. 
Chociaż tego nie okazałem moja radość w tamtym momencie była nieopisana. Poczułem ogromną ulgę. Przynajmniej wiem, że nie stracę przyjaciół. 
- No, jak ładnie - Syriusz zaśmiał się i poklepał Jamesa po głowie, a ten ponownie przewrócił oczami, ale zaraz humor mu się poprawił i zaczął głaskać Syriusza po głowie jak psa. Chwilę potem i mój humor się poprawił, a złe myśli odeszły w niepamięć na wiele godzin. 
    Po zajęciach, które przebiegły zwyczajnie jak zwykle udaliśmy się na ucztę, a potem na błonia. Pogoda była piękna i szkoda było to zmarnować. Usiedliśmy nad jeziorem i patrzyliśmy w spokojną taflę wody. Ja zająłem się czytaniem, Peter brodził dłonią w wodzie, Syriusz najprawdopodobniej nad czymś rozmyślał, a James leżał i albo spał albo patrzył w niebo. 
- Nudzi mi się - stwierdził w końcu Rogacz - naprawdę nie możemy trochę pomęczyć Wycieruska? 
Spojrzał na mnie niemal błagalnie, a ja jedynie pokręciłem przecząco głową co nie spodobało mu się. 
- Nie zaczynaj znowu - odezwał się Syriusz i westchnął - możemy zająć się czymś innym, jest wiele do roboty. 
- Na przykład co? Czytanie? Leżenie i gapienie się w niebo ewentualnie w taflę wody? - usiadł. Głos miał poirytowany więc na razie wolałem się nie mieszać. Syriusz miał lepszy kontakt z Jamesem niż ja, byli prawie jak bracia. 
Syriusz długo nie odpowiadał i nim zdążył na coś wpaść James poszedł sobie. Spojrzałem za nim smutno i odłożyłem książkę. 
- Nie przejmuj się - Łapa przysunął się bliżej mnie i uśmiechnął pocieszająco - przesadza. Nie wszystkie nasze zajęcia to było męczenie Snape'a. 
Nie odpowiedziałem. Cieszył mnie gest Syriusza jak i to, że zamiast pobiec za Jamesem został przy mnie i mnie pocieszał. Piter w sumie też został, ale nadal leżał na brzuchu z dłonią zamoczoną w wodzie. 
- Ostatnio Lily spędza coraz więcej czasu w towarzystwie Severusa, a James nie może się na nim wyżyć ze względu na ciebie więc jest drażliwy. Przejdzie mu. Wymyślę jakiś epicki numer, którym na bank poprawię mu humor! 
- No tak, epicki dowcip łamiący regulamin Hogwartu musi poprawić mu humor - uśmiechnąłem się kątem ust i zerknąłem na Pitera. Czemu siedział tak cicho i bez ruchu? - Wszystko w porządku, Piter? 
Nie uzyskałem odpowiedzi. 
- Piter? - wstałem, a wraz ze mną Syriusz i podszedłem bliżej niego. Wtedy dopiero chłopak usiadł. Wyglądał na bardziej wystraszonego niż zwykle, a gdy spojrzał na nas nie tyle załzawionymi oczyma co wręcz przerażonymi aż ciarki mnie przeszły. 
- W jeziorze coś było...coś ogromnego.. - tylko tyle zdołał z siebie wydukać, a i tak słowa ledwo przeszły chłopakowi przez gardło. Ja tylko zerknąłem na taflę wody, ale Syriusz już klęczał i przyglądał się jej z bliska. 
- Nic tutaj nie widzę - powiedział po dwóch ciągnących się w nieskończoność minutach. 
- Przysięgam! Widziałem coś ogromnego co płynęło blisko powierzchni! Otarło mi się o palce.. - blondyn zaczął drżeć. Pierwsze przerażenie minęło, a jego miejsce zajął dobrze znany Glizdkowi strach. Wtulił się we mnie. Często to robił bo wtedy czuł się bezpieczniej zwłaszcza, że z całej tej gromadki to ja najdłużej zachowywałem zimną krew. Lata w strachu przed pełnią i samym sobą robią swoje. Z resztą, mimo, że zdawałem się być niewzruszony naprawdę się wystraszyłem. "W razie potrzeby będziesz mógł obronić przyjaciół przed prawdziwym złem". Delikatny i przenikliwy głos tajemniczego mężczyzny, z którym rozmawiałem w nocy zabrzmiał w mojej głowie głośniej niż dzwony kościelne. O tym mówił? O potworze z jeziora? 
- Oczywiście! - głos Syriusza przywrócił mnie do rzeczywistości. Chłopak już nie klęczał tylko stał i uśmiechał się do nas szeroko - zorganizujemy poszukiwanie potwora! James będzie zachwycony! 
W pierwszej chwili i mnie i Pitera kompletnie zatkało. Chłopak zapewne nie był pewien czy Łapa mówi poważnie, ale ja nie miałem co do tego wątpliwości. On i James to dwa wariaty i tyle. 
- Odbiło ci?! - krzyknąłem w końcu co zmazało ten bezsensowny uśmiech z twarzy bruneta - nigdy nie widziałem by Glizdogon był tak przerażony! Nawet, gdy zobaczył mnie podczas przemiany bał się mniej niż teraz! 
- Przesadzasz. Co takiego może się tam chować z czym nie dalibyśmy sobie rady? Smok? Bardzo wątpliwe. 
- Nie mam pojęcia co, ale nie zgadzam się - Syriusz chciał zaoponować - nie zgadzam się! 

     Jak to się stało, że się na to zgodziłem? Był środek nocy, bardzo spokojnej nocy. Czwórka przyjaciół chowała się za sporym krzewem rosnącym koło jeziora. Ta czwórka to oczywiście Huncwoci, w tym ja, który jeszcze kilka godzin temu był pewien, że nie dopuści do tej wyprawy.
- To nie jest dobry pomysł, wracajmy... - szepnąłem z przekonaniem w głosie. 
- Mowy nie ma bym przegapił taką okazję do przygody - odpowiedział James i przemknął pod drugi krzak, a tuż za nim Syriusz. Po chwili namysłu także Piter popędził za resztą, a ja, pełen obaw mogłem tylko wzdychać i osłaniać tyły. 
Podchodziliśmy powoli coraz bliżej spokojnej tafli wody. Każdy po kolei żeby nie robić zbyt dużego hałasu. Kiedy cała nasza czwórka klęczała na brzegu obserwowaliśmy wodę. Ja i Piter ze strachem, a James i Syriusz z ekscytacją bliską podnieceniu. Jeszcze chwila i pewnie by piszczeli z zachwytu jak dziewczyny. Na to wskazywały ich miny. Czekaliśmy pięć minut, potem kwadrans, potem pół godziny. 
- Może śpi... - wyszeptał w końcu Piter z nadzieją w głosie. Wiedziałem, że liczy na to iż Łapa i Rogacz się zniechęcą i wrócimy do dormitorium. Tez na to liczyłem więc poparłem przyjaciela. 
- Nie pokaże się, nie ma po co. Wracajmy bo jeszcze świt nas zastanie.
- Mam lepszy pomysł - Syriusz podniósł z ziemi kamień i rzucił go w wodę. Aż mi dech zaparło. 
- Spróbuj jeszcze raz - namawiał go Rogacz, ale nawet nie musiał bo Syriusz już rzucał kolejny kamień. 
- Świetny sposób na psucie nerwów potworom! - pisnąłem niemalże i w tej chwili usłyszeliśmy stłumiony przez wodę ryk. Piter jęknął najgłośniej jak potrafił, zerwał się i pobiegł z krzykiem w stronę zamku. Ja i reszta także wstaliśmy i cofnęliśmy się o kilka kroków. Już miałem pobiec za Glizdogonem kiedy z wody wynurzył się ogromny wężowaty stwór rozlewając wodę na wszystkie strony. Jeden z większych strumieni przewrócił mnie i zmył Jamesa i Syriusza do wody. spanikowani zaczęli krzyczeć i czym prędzej płynąc do lądu, ale stwór ryknął i zaatakował. Krzyknąłem przerażony i z sercem bijącym jak oszalałe patrzyłem na wodę. Czekałem zaledwie kilka sekund nim oboje się wynurzyli, ale mógłbym przysiąc, że była to conajmniej minuta. 
- Szybko! 
Wyciągnąłem różdżkę i bez zastanowienia rzucałem zaklęciami w potwora. Gdybym tylko znał jakieś silniejsze..jakieś bardziej zabójcze zaklęcie...gdybym tylko znał czarną magię. 
James wyszedł z wody i odkaszlnął po czym wstał gwałtownie i patrzył na Syriusza. Brunet był tuż za nim, ale stwór uderzył głową o taflę wody pociągając go za sobą na dno. 
- Syriusz! - tym razem nie zamierzałem czekać. Musiałem coś zrobić, pomóc mu jakoś. Wskoczyłem do wody wcześniej inkantując 'Lumos'. Światło z różdżki rozproszyło mroki wodnej toni i dostrzegłem sylwetkę zarówno węża jak i Syriusza. Tym pierwszym w ogóle się nie przejąłem, teraz liczył się dla mnie tylko przyjaciel. Złapałem go czym prędzej za rękę i zobaczyłem jak ktoś jeszcze go łapie. To oczywiście był rogacz, który tak jak ja nie usiedziałby na miejscu. Gdzie tam, on w żadnej sytuacji zagrażającej życiu przyjaciołom nie usiedziałby na miejscu. Wąż płynął ku nam rozwścieczony. Zaczęliśmy morderczy pęd ku powierzchni, ale nieprzytomny przyjaciel trochę nam utrudniał zadanie. Zapewne byśmy nie zdążyli gdyby coś nie poderwało Syriusza z impetem w górę. Trzymając się go ciągle polecieliśmy na powierzchnię pod nogi przerażonego Pitera. 
- Żyjecie..? - spytał roztrzęsiony. W ręce trzymał różdżkę. 
- T-tak.. - odpowiedziałem wypluwając wodę kaszleniem i oddychając głośno - ale nie ważne - nawet zapomniałem o magii. Ryk potwora zmusił nas do szybkiego działania. Chwyciliśmy we trójkę Syriusza i czym prędzej pognaliśmy w stronę Hogwartu. Przewróciliśmy się kawałek dalej, ale już bylismy bezpieczni. Ucichły ryki i tylko nasze oddechy mąciły spokój nocy. Syriusz coś mruknął i odkaszlnął wodę. Odzyskał przytomność. 
- C-co się stało..? - zapytał jeszcze nie ogarniając sytuacji. 
- Uciekliśmy potworowi...ledwo co.. - odpowiedziałem wstając. Powoli się uspokajałem i zaczynałem trzeźwo myśleć. Mogliśmy wszyscy zginąć. Wszyscy. Syriusza cudem udało się uratować. W sumie to Piter nas uratował zapewne przywołując Syriusza zaklęciem Accio. Nie myślałem, że to w ogóle możliwe - idziemy do dormitorium i kładziemy się spać. Bez gadania i żadnych więcej pomysłów z szukaniem potworów. 
Nie czekając na odpowiedź skierowałem się do zamku. 
    Nie mogłem zasnąć. Pozostali pozasypiali natychmiast i tylko mnie męczyło milion myśli. Co to było to co nas zaatakowało? Było ogromne jak smok, ale nie zauważyłem by miało skrzydła i bardziej przypominało węża. Może wodny smok? Nie, one żyły tylko w morzach i oceanach. Bez względu na to co nas zaatakowało najważniejsze pytanie, które powinienem sobie postawić to skąd coś takiego wzięło się na terenie Hogwartu? Riddle musiał wiedzieć, że to tu jest, po prostu musiał. Wiedział, że prędzej czy później moi przyjaciele zostaną zaatakowani i wiedział, że będę potrzebował potężniejszej magii by ich obronić. Miałem mnóstwo szczęścia, ale to szczęście może się nie powtórzyć. Najrozsądniej będzie powiedzieć dyrektorowi o potworze, to jest rzecz konieczna i wiedziałem, że będzie to moje zadanie na kolejny dzień. Zerknąłem na zegarek, zbliżała się północ. Dumbledore na pewno upora się z każdym zagrożeniem jakie może spotkać uczniów Hogwartu, ale mimo to może dobrym pomysłem byłoby nauczyć się jakichś pożytecznych zaklęć? Uczucie bezradności gdy nad kimś bliskim wisi widmo śmierci jest nie do zniesienia, a tak się właśnie czułem podczas ataku. Ile to trwało? Jakieś piętnaście minut, dwadzieścia góra, a tyle strachu i bezsilności co wtedy czułem to ilość nieopisana. Wstałem po cichu i ruszyłem do wieży zegarowej. On już tam był. Czekał na mnie stojąc przy tarczy zegara i patrząc w dal. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął delikatnie. 
- A więc zdecydowałeś się przyjąć moje nauki. 
- Tak. Naucz mnie czarnej magii.  

__________
Atak wyszedł mi wyjątkowo krótki, ciągle nad tym ubolewam, ale opisałam wszystko tak jak planowałam więc już nie cudowałam. Teraz pytanie do was. Mam zamiar pisać dłuższe rozdziały, już ten planowałam napisać dłuższy, ale jak powiedziałam, atak wyszedł mi za krótki. Tak więc zapytuję czy chcecie dłuższe rozdziały? 
Tak, Kapitanie, wiem, że ty chcesz XD 

Btw: Ktoś pytał o Aska więc założyłam.